telefon:
506 625 430
czynna
7.01 – 10–14, 15–19, 8.01 - 11:30–15:30, 17–18, 9.01 - 9:30–13:30, 17–18
tel/fax:
od poniedziałku do piątku w godzinach 9 - 16, tel. 504 856 500, 12 619 87 22
e-mail:
Siły szukam w sobie
powiększ
Rozmowa z Piotrem Orzechowskim „Pianohooliganem”, pianistą, kompozytorem, aranżerem.
BK: Kilka lat temu mówiłeś w wywiadach, że Twój pseudonim określa twój styl grania, ale też odnosi się do emocji, które wywołuje w tobie to, co dzieje się na polskiej scenie jazzowej. Czy dzisiaj Twoja muzyka nadal jest pełna gniewu?
PO: Mój bunt był z początku bardzo instynktowny, dzisiaj lepiej go rozumiem i wciąż na nowo interpretuję. Przyczyna tego była prosta - patrząc na polską scenę jazzową czułem złość połączoną ze smutkiem. Jest u nas wielu utalentowanych muzyków, jednak ich potencjał, który mógłby dawać plony, ogranicza się do przedmiotu swojej fascynacji. Wielu muzyków skupia się po prostu na kopiowaniu wzorców amerykańskich, i to tych sprzed lat.
BK: Na czym więc polega Twój bunt?
PO: Próbuję udowodnić, że można wyjść z tej sytuacji, odizolować się od tak silnych wpływów. W każdej kwestii, począwszy od formy, doboru dźwięków, stylu wykonawczego, a na prezencji scenicznej kończąc, możemy, a wręcz powinniśmy po prostu być sobą. Jazz jest dlatego taki niesamowity, że jest w nim wielka siła, która nie znajduje się w warstwie dźwiękowej, a dużo głębiej. Ja tej siły szukam w sobie. Widzę ją także u innych, ale to nie każe mi odtwarzać owoców jej oddziaływania. Obiekty fascynacji powinny służyć najwyżej jako narzędzie, a nie jako cel sam w sobie.
BK: Co dla Ciebie znaczy bycie sobą w muzyce?
PO: Zacznijmy od tego, że człowiek powinien wiedzieć, co znaczy być sobą z życiowego doświadczenia. Wtedy dopiero można pokusić się o próbę wyniesienia na piedestał tego, co się ma najcenniejszego w sobie. Przecież na tym właśnie polega sztuka. Przeformułowałbym więc Twoje pytanie i zapytał: w jakiej dziedzinie najbardziej umiem wyrazić siebie, przekazać swoją siłę? U mnie jest to przede wszystkim gra solowa – kiedy improwizuję albo realizuję swoje zamysły kompozytorskie w połączeniu z improwizacją.
BK: Improwizacja, której istotą jest ulotność, jest w pewnym sensie podstawą jazzu. Jak rasowy jazzman łączy to z ideą kompozycji, a więc zapisywania, nadawania muzyce trwałego kształtu?
PO: Tak naprawdę kompozycja jest naznaczona improwizacją. Tę tezę próbuję zresztą zobrazować w moim najnowszym projekcie 24 Preludia i Improwizacje [który zostanie wydany jako 2-płytowy album w tym roku]. Kompozycja również ma za zadanie przekazywać momenty wzlotu ducha, które niejako z bliska możemy obserwować właśnie w improwizacji. Kompozytor improwizuje w swoim umyśle, nad kartką, a ja grając, robię to w czasie rzeczywistym, na bieżąco dokonuję wyborów, decyduję, że dobre jest to rozwiązanie, a nie inne. Nie czuję przy tym lęku, że będzie to nieperfekcyjne – podejmuję wyzwanie i nawet gdy upadam, to pokazuję w jaki sposób potem się podnoszę.
BK: Nie kusi Cię czasem, żeby zmieniać w trakcie wykonania to, co już zapisałeś?
PO: Tak – i często to robię. Zapis mojej kompozycji, z praktycznego punktu widzenia jest dla mnie punktem dojścia i wyjścia do improwizacji. Jednak żeby jakiekolwiek zmiany były w ogóle możliwe, to struktura, którą wymyślę, musi być domknięta i treściwa, aby budziła moje zaufanie jako improwizatora.
BK: Od niedawna częściej występujesz też grając kompozycje innych twórców – Góreckiego, Glassa czy Warsa, którego Koncert fortepianowy usłyszymy w ramach koncertów Musica-ars amanda 27 i 28 kwietnia. Podczas ostatniego Festiwalu Prawykonań w Katowicach powierzono Ci też pierwszą prezentację kilku nowych utworów polskich kompozytorów (Zygmunt Krauze, Marcin Stańczyk, Sławomir Kupczak). Jak to się dzieje, że jazzman gra muzykę zakomponowaną, w której nie ma miejsca na improwizację?
PO: Muzyka klasyczna zawsze była mi bliska. Właściwie wszystkie moje płyty solowe jakoś do klasyki nawiązują [Experiment: Penderecki, Bach Rewrite, 15 Studies For The Oberek]. Wykonywanie utworów innych twórców jest dla mnie ciekawym doświadczeniem, m.in. dlatego, że zawsze interesujący jest sam fakt łączenia się z odmienną mi myślą kompozytorską. Można to zrobić poprzez interpretację ale też reinterpretację. Tam, gdzie jest to możliwe, zawsze staram się dodać coś od siebie, tak jak z improwizowaną kadencją w koncercie Warsa. Nie zawsze taki muzyczny dialog jest możliwy, ale tak się składa, że propozycje, które dostaję, przeważnie na niego pozwalają.
BK: Co interesującego odnajdujesz w koncercie Warsa?
PO: To jest bardzo zgrabny, ciekawy utwór o dobrym rozplanowaniu emocjonalnym. Pobrzmiewają w nim echa gershwinowskiego myślenia o muzyce, wczesnej koncepcji jazzu symfonicznego. Ta stylistyka jest mi wciąż bliska. Nie próbuję jej uwspółcześniać. Decyduję się na odtworzenie tego dawnego stylu, dlatego moja kadencja również przesiąknięta jest tym językiem wypowiedzi.
Rozmawiała Barbara Kalicińska.
fot. Adam Golec
© Filharmonia Krakowska 2010